piątek, 7 listopada 2014

Rozdział 4

Wpatrywałam się w blondyna całkowicie zaskoczona. Echem w głowie odbijały mi się jego słowa, i nie mogłam uwierzyć że powiedział coś tak mądrego. Siedziałam tam przed nim w totalnym szoku nie mając pojęcia co mu odpowiedzieć.
-T-tak-skinęłam w końcu głową wyrywając tym samym samą siebie z zamysłu
-Tak, myślę że każdy zadał by sobie to pytanie. Ale tak naprawdę nikt z nas nie wie co miałoby miejsce gdybyśmy faktycznie mogli cofnąć czas i zacząć wszystko od nowa-patrzyłam się gdzieś w przestrzeń mówiąc te słowa i po kolei analizowałam co na pewno chce powiedzieć.
Gdy nie usłyszałam żadnej odpowiedzi z jego strony, spojrzałam na niego i poczułam jak oczy lekko mi się zaszkliły.
Miałam wrażenie że zaraz się tam rozpłacze, wszystkie wspomnienia związane z Sashą czy moją rodziną uderzyły we mnie w jednej sekundzie i czułam jak się rozpadam.
Patrzył się na mnie z zaciekawieniem ale nic nie mówił, i ta cisza mnie dobijała.
-Tak, więc myślę że już pójdę-uśmiechnęłam się i wstałam zabierając z oparcia krzesła swoje rzeczy.
-A więc do zobaczenia Hanna-odezwał się i również wstał
-Myślę, że nie spotkamy się więcej-posłałam mu uśmiech przez łzy w moich oczach i pokierowałam się do wyjścia
-Mylisz się-usłyszałam za sobą jego głos ale zignorowałam to całkowicie i udałam się do samochodu.
Zatrzasnęłam za sobą drzwi, rzuciłam torbę na fotel obok i oparłam głowę o zagłówek po czym całkowicie się rozpłakałam.
-Weź się w garść idiotko-powtarzałam kilka razy szeptem aż w końcu odtworzyłam oczy i przetarłam twarz rękoma wzdychając.
Nie miałam pojęcia co się ze mną dzieje. Nie znałam go a rozmawiałam jakbyśmy znali się od wieków i żałowałam. Żałowałam że w ogóle z nim rozmawiałam.
Nabrałam powietrza nosem a po chwili wypuściłam go ustami, i tak w kółko aż poczułam że uspokajam się. W tym momencie potrzebowałam rozmowy, której nie mogła uzyskać bo jedyna osoba która była w stanie mnie wysłuchać, nie żyje. Wszystkie emocje tłumie w sobie od 2 lat i to się nie zmieni, tego byłam pewna.
Przekręciłam kluczyki w stacyjce i gdy usłyszałam ryk silnika, odjechałam z parkingu.
Jechałam ulicami Sydney przez dobre 30 minut aż w końcu zatrzymałam się przy małym placu zabaw.
Wysiadłam z auta, zabierając ze sobą tylko telefon i słuchawki pokierowałam się na plac.
Stanęłam w wejściu i rozejrzałam się. Wyglądał na opuszczony, zero dzieci, wszystkie farby zniknęły z huśtawek i innych przedmiotów do zabawy dla dzieci, a w niektórych miejscach pojawiły się pajęczyny.
Usiadłam na małej zardzewiałej huśtawce która zaskrzypiała pod wpływem mojego ciężaru i włożyłam słuchawki do uszu i podłączyłam do telefonu.
Rozejrzałam się po całym terenie w poszukiwaniu kogokolwiek, ale nie było nikogo i to całkiem mnie ucieszyło.
Usłyszałam pierwsze nuty piosenki na mojej playliście i powoi ruszałam nogami przez co huśtawka wraz ze mną ruszyła.
Uśmiechnęłam się sama do siebie na dźwięk bardzo specyficznego głosu wokalisty i poczułam się dobrze. Ten zespół zawsze sprawił że robiłam się spokojna mimo gatunku muzyki jaki grają.
Siedziałam tak dobre 20 minut w kółko słuchając tej samej piosenki gdy nagle huśtawka obok mnie zaskrzypiała.
Wyjęłam jedną słuchawkę i spojrzałam w swoją prawą stronę.
Na huśtawce obok siedział chłopak którego włosy miały kolor niebieski a poprzez jego ubiór mogłam stwierdzić iż wygląda jak punk zmieszany z chłopcem z grupy emo. Patrzył się prosto przed siebie więc sama odwróciłam tam wzrok ale nie zauważyłam nic konkretnego.
-Czego słuchasz?-odwrócił do mnie głowę ale po jego minie nie mogłam stwierdzić jak się czuje, po prostu na jego twarzy nie było żadnych uczuć.
-E-Um-To znaczy..Masz-podałam mu jedną słuchawkę którą włożył do swojego ucha. Kiwnął głową pokazując mi tym samym że piosenka mu się podoba a po chwili wyjął telefon z mojej ręki i zaczął przejeżdżać palcem po ekranie przeglądając moją playliste.
-Rany Green Day? Dziewczyno wyjdziesz za mnie?-podniósł na mnie wzrok.
Uśmiechnęłam się i usiadłam na huśtawce tak aby siedzieć przodem do niego.
Chłopak przez dłuższy moment wystukiwał coś na ekranie mojego telefonu aż w końcu w słuchawce rozbrzmiała piosenka zespołu All Time Low a urządzenie z powrotem trafiło do mojej dłoni.
Siedzieliśmy w ciszy aż w końcu chłopak odezwał się:
-Jestem Michael-uśmiechnął się
-Hanna-odwzajemniłam jego uśmiech
-Więc Hanna, co tu robisz? Sama?-spytał
-Słucham muzyki jak widać-uniosłam do góry iPhona machając nim
Nie odpowiedział nic. Cisza która była między nami krępowała mnie ale na moje szczęście, albo i nie mój telefon zadzwonił przez co muzyka przestała lecieć.
-Przepraszam-powiedziałam do Michaela i odebrałam telefon.
-Cześć Lola-powiedziałam ochoczo ponieważ wcześniej zauważyłam że to ona próbuję się do mnie dodzwonić.
-Cześć, słuchaj mogłabyś wrócić do domu? Chciałabym wyjść a nie mam kluczy-usłyszałam zmieszanie w jej głosie
-Jasne nie ma problemu, będę za jakieś 10 minut-oznajmiłam i po usłyszeniu "dzięki" z jej strony rozłączyłam się.
-Michael, bardzo cie przepraszam ale muszę się już zbierać-wstałam i zawinęłam słuchawki w okół telefonu
-Tak, nie ma sprawy ja też powinienem już iść-stanął obok mnie i dopiero teraz zauważyłam jaka jest między nami różnica wzrostu, mimo tego że nie należałam do najniższych on był wyższy o pół głowy.
-No to pa-machnęłam do niego dłonią i odeszłam w stronę samochodu.
Wsiadłam do auta i nie zważając na szczegóły takie jak zapięcie pasów odjechałam spod placu zabaw i ruszyłam prosto w stronę domu.
Droga zajęła mi trochę więcej niż 10 minut ze względu na to że nie zdałam jeszcze za dobrze ulic Sydney.
Gdy tylko podjechałam pod dom wbiegłam szybko do niego i rzuciłam wszystkie rzeczy na szafkę obok drzwi.
-Jestem!-wydarłam sie na cały dom a dosłownie za moment Lola ubrana w czarną sukienkę zbiegła po schodach
-No nareszcie! Wychodzę, nie czekaj z kolacją jeśli miałaś taki plan papa buziaczki!-mówiła wszystko w pośpiechu a gdy się odwróciłam nie było jej.
Westchnęłam i sięgnęłam po telefon z szafki.
Podeszłam do lodówki gdzie na magnes przyczepiona była ulotka pizzeri.
Wykręciłam numer i zamówiłam dużą pizze hawajską.
Odłożyłam telefon na blat a ulotkę odwiesiłam na poprzednie miejsce.
W momencie w którym moja ręka oderwała się od lodówki w całym domu zgasły światła i nastała ciemność.
Serce zabiło mi zdecydowanie za szybko a ciśnienie podskoczyło do maksimum.
Przez kilka minut stałam w miejscu lewą ręką mocno ściskając blat starałam się uspokoić.
Przesunęłam prawą dłonią po włosach i powtarzałam sobie w głowie że to tylko awaria.
Ciemność, jedyna rzecz której boje się najbardziej, nie potrafię zasnąć przy zgaszonym świetle, i to dzieje się od momentu śmierci Sashy.
Uspokoiłam swój oddech i przekonałam sama siebie że to tylko awaria prądu. Wyostrzyłam swój wzrok i powoli sunęłam nogami w stronę drzwi które jak myślę prowadzą do piwnicy.
Z moich ust wydał się głośny i przerażający krzyk gdy telewizor włączył się, a lecieć z niego zaczęła głośna rockowa muzyka.
Odsunęłam się pod ścianę, głośno płacząc i krzycząc.
Cały mój wrzask stał się głośniejszy gdy do całego show dołączyło się migające światło w kuchni.
Krzyczałam, płakałam, darłam się i dusiłam własnymi łzami nie zdolna do najmniejszego ruchu.
Mój telefon zaczął wibrować na stole ale nie byłam w stanie zrobić najmniejszego ruchu, mimo światła migającego w kuchni nie było jasno, w domu wciąż panowała ciemność. W momencie w którym okno otworzyło się, a zimne powietrze wleciało przez nie zmiatając z półek lampki, kwiatki i zdjęcia postawione przez Lol'ę, moje ciało zaczęło się trząść i nie mogłam opanować własnych ruchów ani myśli.
Przed oczami przebiegł mi cień, i byłam pewna że to mi się nie zdawało
-K-kto tu jest?- jęknęłam ale nie dostałam żadnej odpowiedzi.
Wstałam, otarłam łzy i mimo całego chaosu podeszłam do przodu.
Wszędzie panował totalny syf, telewizor wciąż grał głośną muzykę, światła migotały sprawiając że ciemność przemieniała się z jasnością co minute i wiedziałam że lampy długo tego nie wytrzymają i zaraz wybuchnął. Wiatr szalał i niszczył wszystko w salonie. Widząc to wszystko znowu zaczęłam krzyczeć i wołać o pomoc, mając wielką nadzieje że ktoś mnie usłyszy.
Gdy telewizor nagle zgasł i w całym domu zapanowała cisza znowu zaczęłam odsuwać się do tyłu.
Gdy zatrzymałam się na ścianie zaczęłam wariować że moja droga ucieczki skończyła się, jednak zmieniłam zdanie gdy poczułam oddech na szyi. Krzyknęłam głośno gdy zdałam sobie sprawę że ktoś stoi za mną.
Osoba stojąca za mną zakryła swoją dużą dłonią moje usta i ścisnęła mocno moją szczękę przez co nie mogłam wydać z siebie najmniejszego dźwięku.
Jęknęłam żałośnie gdy osoba schowała moje nadgarstki za moimi plecami zamykając je w swojej dłoni, nie miałam najmniejszego sposobu obrony ani ucieczki.
Zaczęłam się wiercić próbując się wyrwać ale napastnik mocnej zacisnął swoje dłonie na moim ciele, więc zaczęłam się uspokajać.
Serce waliło mi jak oszalałe, i słyszałam że telefon na blacie znowu zaczął wibrować.
Światła przestały migotać, i w całym domu zapadła potworna ciemność zmieszana z ciszą przez co byłam jeszcze bardziej przerażona.
-Sydney kochana-usłyszałam nad uchem

________________________________________

Więc jest rozdział 4. Nie wiem jak wam się podoba, ani jak mi wyszedł. Bardzo przepraszam że jest później niż powinien, ale miałam mały problem. Mam nadziej że mi to wybaczycie :)