-Żartujecie?-spytałam
-To znaczy, na pewno sprzedaję. Nie widziałem nigdy żeby brała ale krążą plotki-wyjaśnił Larry
-Nie wierze-szepnęłam pod nosem i podparłam się o komodę ponieważ zrobiło mi się trochę słabo.
To nie możliwe, to pod żadnym pozorem nie może być prawda, przecież Lol'a była pozytywną osobą. To znaczy w prawdzie znam ją 2 dni ale nie spodziewałam się tego. Powinna mi powiedzieć. Dlaczego mi nie powiedziała, przecież muszę wiedzieć z kim mieszkam
-Hej Spok..-zaczął Laurent ale nie dałam mu dokończyć.
-Muszę zapalić-wcięłam się w jego zdanie i automatycznie podeszłam do kurtki wyjmując z niej paczkę papierosów z którą wyszłam przed dom.
Usiadłam na najwyższym schodku i odpaliłam czarnego papierosa
Zaciągnęłam się dymem a po chwili powoli wypuściłam go na powietrze
-Nasza mała przyjaciółka zaczęła palić?-Larry bardziej stwierdził niż zapytał i zajął miejsce obok mnie
-Ta-mruknęłam pod nosem i kolejny raz zaciągnęłam się dymem
-Naprawdę się nie przejmuj, ona nie jest złą osobą, ma tylko "inny" sposób na zarabianie-machnął palcami w cudzysłów gdy mówił "inny"
-To nie legalne Larry -spojrzałam na niego-i szkodliwe-dodałam
-Tak, ale to-zabrał z moich ust papierosa i włożył do swoich -też jest szkodliwe.
Westchnęłam i łokcie na kolanach a na dłoniach położyłam głowę
-Po prostu-zaczęłam ale głos mi się złamał i nie byłam w stanie dokończyć
-Chciałaś zapomnieć o wszystkim związanym z Sashą, wiem-dokończył za mnie
Odwróciłam do niego głowę
-Skąd wiesz?-zmarszczyłam brwi
-Znamy się nie od dziś, doskonale wiem że narkotyki, wyścigi, zabójstwa i cały ten bulshit kojarzy ci się z zabójstwem Sashy które jak dobrze wiem do tej pory nie zostało wyjaśnione-powiedział powoli patrząc na moją reakcje po każdym wypowiedzianym słowie
Skinęłam tylko głową. Nie było stać mnie na coś więcej ponieważ temat Sashy to temat którego starałam się nie podejmować i rozmawiałam o tym tylko raz po jej zabójstwie.
-Hanna, żyje się dalej. Nie tylko Tobie jest z tym ciężko i uwierz mi, jak będziesz o tym ciągle myśleć nic dobrego z tego nie wyjdzie-objął moje ramie i przyciągnął do siebie a ja oparłam głowę na jego ramieniu
-Brakowało mi tego-wyszeptałam
-Hm?
-Tego naszego wieczornego siedzenia, poważnych rozmów i śmiechu-powiedziałam głośniej ale wciąż cicho zważając na to że jest noc i ludzie o tej porze śpią
-Nie widzieliśmy się 7 lat-Larry wyciągnął ze swoim ust papierosa a ja zabrałam mu go z palców i zaciągnęłam się
-Wiem-szepnęłam i zgasiłam papierosa wgniatając go w kafelki na schodach
-Larry?-zawołałam gdy po 15 minutach ciszy poczułam się lepiej
-Huh?
-Jesteś ode mnie starszy, i jesteś facetem, a masz więcej biżuterii na sobie niż ja-zaśmiałam się gdy zauważyłam jego przyozdobione ręce i szyję
-Oh spadaj-z ciągnął swoją rękę i lekko uderzył mnie w bark a ja zachwiałam się przez co oboje wybuchliśmy śmiechem
-Chodźmy do domu-wstałam gdy zawiał wiatr a mnie przeszedł dreszcz
-Właściwie, to my z Laurentem będziemy sie zbierać-wstał i stanął na trawniku za schodami
-Okay, zawołam go-odtworzyłam drzwi i zawołałam przyjaciela który nie mal od razu pojawił się obok i zszedł obok Larrego
Podeszłam do nich i przytuliłam
-Dziękuje-wyszeptałam na ucho Larrego gdy ten obejmował mnie w pasie
-No, to dobranoc-pomachałam im gdy stałam już w drzwiach
-Zaklucz dom Hanna-powiedzieli jednocześnie przez co zaśmiałam się
-Jak za dawnych czasów-uśmiechnęłam się a oni to odwzajemnili
Gdy byliśmy młodsi, oni przychodzili do mnie wieczorem, siedzieliśmy razem do nocy a gdy się rozstawaliśmy mówili dokładnie te same słowa
Opadłam na kanapę i patrzyłam się w sufit do momentu w którym usłyszałam dźwięk mojego telefonu
Sięgnęłam po niego i przyłożyłam urządzenie do ucha
-Halo?
-Jak się ma moja najstarsza córeczka?-usłyszałam po drugiej stronie głos mojego Ojca
-Cześć Tato!-zmieniłam moją pozę na siedzącą i poprawiłam włosy
-Jak po pierwszych dwóch dniach w nowym mieście z nowymi znajomymi?-spytał a ja w słuchawce usłyszałam głosy mojego młodszego rodzeństwa
-Dobrze, spotkałam dziś Larrego i Laurenta-oznajmiłam podekscytowana
-Naprawdę? To wspaniale! Pozdrów ich jeszcze ode mnie kiedyś co?-zaśmiał się
Miałam wielkie szczęście mając takiego Ojca. Moja matka zostawiła go po urodzeniu Jimmiego, mojego młodszego brata i zostawiła go samego z trójką dzieci na głowie i pracą
Pomagałam mu jak mogłam a teraz wyjechałam ale nie zerwę z nim kontaktu nigdy przenigdy
Wiem że mój tata w przeszłości brał udział w nielegalnych wyścigach, ale nie rozmawiałam z nim o tym zbyt dużo.
-Tak, jasne. Co u małych?-uśmiechnęłam się pod nosem na wspomnienie mojego rodzeństwa
-Twoje miejsce w opiece Jimmiego zajęła Carolina a ja zająłem twoje miejsce w opiece Caroliny- powiedział całkiem poważnie
-h a h a. Bardzo śmieszne tato-prychnęłam
-Która jest właściwie godzina?
-Moment-oderwałam telefon od ucha i kliknęłam kółko na środku
-01:34-powiedziałam
-Nie powinnaś już spać?
-Powinnam
-No to leć do spania, nie chce cie męczyć-usłyszałam zmartwienie w jego głosie
-W porządku, kocham Cię i tęsknie
-Ja też, dobranoc-usłyszałam jego głos a potem było już słychać dźwięk przerwanego połączenia
Westchnęłam i odłożyłam telefon na stolik.
***
Następnego dnia obudziłam się na kanapie w salonie przez co mój kręgosłup bolał jak cholera.
Zwlekłam się z łóżka i pokierowałam się do łazienki gdzie umyłam swoje ciało i głowę po czym ubrałam się i zeszłam do kuchni.
-Dzień dobry-przywitałam się z Lolą która podniosła wzrok znad kubka
-Cześć-uśmiechnęła się
Podeszłam do lodówki i wyjęłam z niej mleko a z szafki obok płatki.
Nalałam wszystko do jednej płytkiej miski i usiadłam naprzeciwko Loli
-Lol?-zapytałam po dłuższej ciszy która stała się męcząca
-Hm?-spojrzała na mnie
-Czy masz jakieś problemy?-spytałam i niemalże od razu tego pożałowałam.
Jej brwi zmarszczyły się a ona sama przez chwilę wpatrywała się w moje oczy ze zdziwieniem.
-Co masz na myśli?-rozluźniła się i wypiła łyk swojego napoju z kubka
-No nie wiem, coś z narkotykami?-ściszyłam głos
-Ah więc o to ci chodzi, nie martw się nie wciągnę Cię w żadne gówno z tym związane-uśmiechnęła się a mi ulżyło. Bałam się że zacznie krzyczeć rzucać wszystkim w około a w najgorszym wypadku wyrzuci mnie na ulice.
-Bardziej martwię się o Ciebie-mruknęłam i wsadziłam łyżkę z płatkami i mlekiem do buzi
-Wyluzuj, nie robię tego od dziś. Umiem sobie poradzić-wstała i odłożyła kubek do zmywarki a ja byłam w szoku że mówi o tym tak naturalnie jakby to nie było nic wielkiego, a przecież było. Zaczynając na tym że to niebezpieczne, a kończąc na tym że nie legalne.
Uśmiechnęłam się i również odłożyłam pustą miskę do zmywarki
-A co, przeszkadza Ci to?-spytała
-Ani trochę-odpowiedziałam zgodnie z prawdą bo nie przeszkadzało mi. Skoro mówi że nie wciągnie mnie w nic to jest w porządku, z resztą sama bym sobie na to nie pozwoliła
-Rany strasznie mało jest-spojrzała na mnie i na pustą miskę
Wzruszyłam ramionami i wyszłam za nią do salonu
-Wychodzę-oznajmiłam i założyłam na nogi bordowe martensy
-Jasne-usłyszałam jej głos z salonu
Wsiadłam do swojego samochodu i poprawiłam wszystko, tak aby podczas podróży nie wydarzyło się nic nie oczekiwanego.
Po 20 minutach stania w korkach, zatrzymywaniu się na światłach i pasach wreszcie dotarłam pod wyznaczony adres.
Zatrzymałam samochód na podjeździe, poprawiłam włosy i wysiadłam zamykając drzwi auta.
Stanęłam przed czarnymi drzwiami z małą podkową na środku i okienkiem tuż nad nią i stuknęłam nią dwa razy.
Drzwi otworzyły się po chwili a stanęła w nich starsza kobieta z laską u boku i od razu poznałam tą kobietę.
-Czego tu szukasz dziecinko?-spytała przyjaznym głosem, takim jaki zapamiętałam z dzieciństwa
-Witam, nazywam się Hanna Fields, przyjaźniłam się z pani wnuczką i chciałam spy..-nie dokończyłam bo drzwi zatrzasnęły się przed moimi oczami a zimny wiatr uderzył prosto w moją twarz.
Zapukałam jeszcze raz ale nie dostałam odpowiedzi.
-Proszę, chciałam tylko porozmawiać-powiedziałam głośniej bo wiedziałam że ta starsza kobieta tam stoi.
-Wynoś się stąd, nie chce Cie tu nigdy więcej widzieć-usłyszałam nieprzyjemny głos po drugiej stronie a po chwili słyszałam uderzanie laski o podłogę co oznacza że odeszła.
Westchnęłam i wróciłam z powrotem do auta.
Krążyłam po ulicach centrum Sydney aż w końcu zatrzymałam się pod jedną kawiarnią.
Po zamówieniu kawy usiadłam przy jednym stoliczku i patrzyłam się w moje dłonie splecione na papierowym kubku gdy nagle przede krzesło przede mną odsunęło się a miejsce na nim zajął chłopak o blond kręconych włosach z apaszką na głowie i na Boga przyrzekam że już go widziałam.
-Cześć-przywitał się
-Hej-odpowiedziałam i przeskanowałam oczami całe jego ciało które pokryte było tatuażami. Przeszły mnie ciarki kiedy pomyślałam ile atramentu ten człowiek ma na swoim ciele i ile ukuć igieł przeżył
-Przepraszam, my się znamy?-zmarszczyłam brwi z powrotem przenosząc na niego wzrok
-Tak jakby-wzruszył ramionami
-Ahm- uśmiechnęłam się i popiłam łyk kawy
-Jestem Ashton, Ashton Irwin- przedstawił się cały czas przypatrując mi się
-Hanna..-zaczęłam ale jak inni przerwał mi
-Hanna Fields, tak wiem-zmarszczyłam brwi przez co jego usta uformowały się w wielki uśmiech
-Skąd ty to..
-Mam swoje sposoby moja droga-jeszcze bardziej się uśmiechnął
-Ja cie nie znam-warknęłam
-Ale Ja cie owszem
-Wal się na ryj-powiedziałam grzecznie
Ashton nabrał powietrza wydając tym samym charakterystyczne "ssss" i pokręcił głową na boki cykając przy tym ustami a ja zaczęłam żałować swoich słów
-Przepraszam, mam zły dzień od kilku miesięcy-miałam wielką nadzieje że chłopak nie jest zdenerwowany. Tylko brakuje mi psychola na karku który nie wiadomo do czego jest zdolny.
Prychnął pod nosem i oderwał swoje plecy od oparcia fotela opierając dłonie na stoliczku splótł je w koszyk.
-Zadałaś sobie kiedyś takie pytanie?-spytał a ja posłałam mu pytające spojrzenie
-Otóż przynajmniej raz każdy zadał sobie to pytanie: "Gdybym mógł cofnąć czas, co zmieniłbym w swoim życiu"
Skinęłam głową
-Więc Hanna, pomyśl. Gdybyśmy mogli zacząć wszystko od początku, jakie błędy pragnęlibyśmy naprawić? Jaki ból, jakie wyrzuty sumienia, jaki żal chcielibyśmy wymazać. Czy mielibyśmy dość odwagi aby nadać naszemu życiu nowy sens? A jeśli tak, to kim byśmy się stali? Dokąd byśmy poszli? A przede wszystkim z kim?
Zwlekłam się z łóżka i pokierowałam się do łazienki gdzie umyłam swoje ciało i głowę po czym ubrałam się i zeszłam do kuchni.
-Dzień dobry-przywitałam się z Lolą która podniosła wzrok znad kubka
-Cześć-uśmiechnęła się
Podeszłam do lodówki i wyjęłam z niej mleko a z szafki obok płatki.
Nalałam wszystko do jednej płytkiej miski i usiadłam naprzeciwko Loli
-Lol?-zapytałam po dłuższej ciszy która stała się męcząca
-Hm?-spojrzała na mnie
-Czy masz jakieś problemy?-spytałam i niemalże od razu tego pożałowałam.
Jej brwi zmarszczyły się a ona sama przez chwilę wpatrywała się w moje oczy ze zdziwieniem.
-Co masz na myśli?-rozluźniła się i wypiła łyk swojego napoju z kubka
-No nie wiem, coś z narkotykami?-ściszyłam głos
-Ah więc o to ci chodzi, nie martw się nie wciągnę Cię w żadne gówno z tym związane-uśmiechnęła się a mi ulżyło. Bałam się że zacznie krzyczeć rzucać wszystkim w około a w najgorszym wypadku wyrzuci mnie na ulice.
-Bardziej martwię się o Ciebie-mruknęłam i wsadziłam łyżkę z płatkami i mlekiem do buzi
-Wyluzuj, nie robię tego od dziś. Umiem sobie poradzić-wstała i odłożyła kubek do zmywarki a ja byłam w szoku że mówi o tym tak naturalnie jakby to nie było nic wielkiego, a przecież było. Zaczynając na tym że to niebezpieczne, a kończąc na tym że nie legalne.
Uśmiechnęłam się i również odłożyłam pustą miskę do zmywarki
-A co, przeszkadza Ci to?-spytała
-Ani trochę-odpowiedziałam zgodnie z prawdą bo nie przeszkadzało mi. Skoro mówi że nie wciągnie mnie w nic to jest w porządku, z resztą sama bym sobie na to nie pozwoliła
-Rany strasznie mało jest-spojrzała na mnie i na pustą miskę
Wzruszyłam ramionami i wyszłam za nią do salonu
-Wychodzę-oznajmiłam i założyłam na nogi bordowe martensy
-Jasne-usłyszałam jej głos z salonu
Wsiadłam do swojego samochodu i poprawiłam wszystko, tak aby podczas podróży nie wydarzyło się nic nie oczekiwanego.
Po 20 minutach stania w korkach, zatrzymywaniu się na światłach i pasach wreszcie dotarłam pod wyznaczony adres.
Zatrzymałam samochód na podjeździe, poprawiłam włosy i wysiadłam zamykając drzwi auta.
Stanęłam przed czarnymi drzwiami z małą podkową na środku i okienkiem tuż nad nią i stuknęłam nią dwa razy.
Drzwi otworzyły się po chwili a stanęła w nich starsza kobieta z laską u boku i od razu poznałam tą kobietę.
-Czego tu szukasz dziecinko?-spytała przyjaznym głosem, takim jaki zapamiętałam z dzieciństwa
-Witam, nazywam się Hanna Fields, przyjaźniłam się z pani wnuczką i chciałam spy..-nie dokończyłam bo drzwi zatrzasnęły się przed moimi oczami a zimny wiatr uderzył prosto w moją twarz.
Zapukałam jeszcze raz ale nie dostałam odpowiedzi.
-Proszę, chciałam tylko porozmawiać-powiedziałam głośniej bo wiedziałam że ta starsza kobieta tam stoi.
-Wynoś się stąd, nie chce Cie tu nigdy więcej widzieć-usłyszałam nieprzyjemny głos po drugiej stronie a po chwili słyszałam uderzanie laski o podłogę co oznacza że odeszła.
Westchnęłam i wróciłam z powrotem do auta.
Krążyłam po ulicach centrum Sydney aż w końcu zatrzymałam się pod jedną kawiarnią.
Po zamówieniu kawy usiadłam przy jednym stoliczku i patrzyłam się w moje dłonie splecione na papierowym kubku gdy nagle przede krzesło przede mną odsunęło się a miejsce na nim zajął chłopak o blond kręconych włosach z apaszką na głowie i na Boga przyrzekam że już go widziałam.
-Cześć-przywitał się
-Hej-odpowiedziałam i przeskanowałam oczami całe jego ciało które pokryte było tatuażami. Przeszły mnie ciarki kiedy pomyślałam ile atramentu ten człowiek ma na swoim ciele i ile ukuć igieł przeżył
-Przepraszam, my się znamy?-zmarszczyłam brwi z powrotem przenosząc na niego wzrok
-Tak jakby-wzruszył ramionami
-Ahm- uśmiechnęłam się i popiłam łyk kawy
-Jestem Ashton, Ashton Irwin- przedstawił się cały czas przypatrując mi się
-Hanna..-zaczęłam ale jak inni przerwał mi
-Hanna Fields, tak wiem-zmarszczyłam brwi przez co jego usta uformowały się w wielki uśmiech
-Skąd ty to..
-Mam swoje sposoby moja droga-jeszcze bardziej się uśmiechnął
-Ja cie nie znam-warknęłam
-Ale Ja cie owszem
-Wal się na ryj-powiedziałam grzecznie
Ashton nabrał powietrza wydając tym samym charakterystyczne "ssss" i pokręcił głową na boki cykając przy tym ustami a ja zaczęłam żałować swoich słów
-Przepraszam, mam zły dzień od kilku miesięcy-miałam wielką nadzieje że chłopak nie jest zdenerwowany. Tylko brakuje mi psychola na karku który nie wiadomo do czego jest zdolny.
Prychnął pod nosem i oderwał swoje plecy od oparcia fotela opierając dłonie na stoliczku splótł je w koszyk.
-Zadałaś sobie kiedyś takie pytanie?-spytał a ja posłałam mu pytające spojrzenie
-Otóż przynajmniej raz każdy zadał sobie to pytanie: "Gdybym mógł cofnąć czas, co zmieniłbym w swoim życiu"
Skinęłam głową
-Więc Hanna, pomyśl. Gdybyśmy mogli zacząć wszystko od początku, jakie błędy pragnęlibyśmy naprawić? Jaki ból, jakie wyrzuty sumienia, jaki żal chcielibyśmy wymazać. Czy mielibyśmy dość odwagi aby nadać naszemu życiu nowy sens? A jeśli tak, to kim byśmy się stali? Dokąd byśmy poszli? A przede wszystkim z kim?
_____________________________________
Dziś wyjątkowo rozdział pojawił się w Czwartek, ponieważ jutro jest halloween a ja wychodzę i nie miałabym jak dodać rozdziału.
Mam nadzieje że spodobał wam się i nie wyszedł najgorzej
Buziaki xoxo