niedziela, 7 grudnia 2014

Rozdział 5


„Nie załamuję się, wyłamuje się. Ostatnia szansa, by stracić kontrolę”

W momencie w którym słowa dotarły do mnie moje ciało zostało gwałtownie rzucone o zimną podłogę w salonie.
Wiatr który wcześniej rozwalał wszytko w domu zbił kilka wazonów i ramek na zdjęcia, przez co teraz szkło wbiło mi się w ręce i nogi.
Jęknęłam z bólu i odgarnęłam włosy z twarzy, po czym powoli zaczęłam się odwracać. Napotkałam swoim wzrokiem podłogę brudną od ziemi i szkła mokrą przez padający za oknem deszcz który dalej szalał, wykrzywione ramki na zdjęcia, niektóre nawet spadły na ziemie, ogólnie panował totalny syf i bałam się jak wyjaśnię wszystko Lol'i. Jednak nie to było moim największym zmartwieniem. Gdy odwróciłam się całkiem, za mną nie było nikogo. Z moich ust wydało się coś pomiędzy jękiem a westchnieniem i usiadłam przodem do ściany i wpatrywałam się w nią chwile aż w końcu całkowicie zalałam się łzami.
Wiatr z deszczem za oknem nie przestawały szaleć ani na moment przez co robiło mi się zimno ale mimo tego nie wstawałam. Usłyszałam dzwonek do drzwi przez co podskoczyłam automatycznie i spojrzałam w stronę drzwi. Nie wstałam. Bałam się otworzyć, co jeśli to ta sama osoba, tylko teraz chce się mnie pozbyć w mniej drastyczny sposób?
Wzdrygnęłam się gdy dzwonek dzwonił jeszcze kilka razy, aż w końcu ku mojemu zdziwieniu usłyszałam dźwięk przekręcania zamka.
-Ma klucze, zaraz mnie zabije-krzyczały moje myśli przez co płakałam jeszcze bardziej.
Przyłożyłam dłoń do ust aby chociaż trochę zaćmić mój szloch gdy usłyszałam kroki w holu.
-Co do.. O Mój Boże Hanna-usłyszałam znajomy głos a po chwili drobne ramiona przytulały mnie do swojej klatki piersiowej.
Moczyłam koszulkę Loli przez dłuższą chwile aż w końcu oderwałam się od jej ciała i przetarłam morkę oczy.
-Lol, naprawdę bardzo przepraszam cię za ten bałagan, obiecuje że posprzątam to wszystko, i nie pogniewam się jak wywalisz mnie stąd, nawet to zrozumiem. Odkupie ci wszystko, obiecuje-wybełkotałam wskazując na poniszczone rzeczy.
Brunetka uciszyła mnie i złapała moją twarz w dwie dłonie, zmuszając abym na nią spojrzała.
-Wyluzuj, miałam już kilka razy taką sytuacje, nic się nie dzieje tak? Jest w porządku-powiedziała patrząc mi w oczy a ja po chwili przytaknęłam po czym obie wstałyśmy z mokrej i zimnej podłogi.
-Pójdę się umyć i doprowadzić w kultury-powiedziałam zmieszana a gdy Lola przytaknęła weszłam po schodach do pokoju z którego zabrałam szare dresowe spodnie i miętową koszulkę.
Zamknęłam za sobą drzwi od łazienki i nie patrząc w lustro zdjęłam swoje ubranie, weszłam pod prysznic.
Stałam w brodziku od prysznica nie ruszając się i patrzyłam tępo przed siebie. Zimna woda moczyła moje ciało i włosy, ale to nie miało znaczenia ponieważ w głowie echem odbijały mi się słowa które usłyszałam chwilę temu - "Sydney kochana".
I nagle nie mogę tego powstrzymywać. Wybucham głośnym płaczem krztusząc się własnymi łzami. Opadam na ziemie  i łkam, trzęsąc się jakbym miała padaczkę, albo jakiś atak.
_______________________________________________________
Jest rozdział 5 i o Boże bardzo was przepraszam za aż tak długą nieobecność jedna, najpierw miałam problemy z laptopem a raczej w ogóle dostępu do niego nie miałam a potem z powodów bardziej prywatnych nie miałam weny ani czasu ale obiecuje że postaram się naprawić i nadrobić zaległości! Mam nadzieje że wybaczycie mi to.  Chcę również zaprosić was na moje nowe ff gdzie czeka na was prolog wraz z bohaterami - klik
Kocham xx

piątek, 7 listopada 2014

Rozdział 4

Wpatrywałam się w blondyna całkowicie zaskoczona. Echem w głowie odbijały mi się jego słowa, i nie mogłam uwierzyć że powiedział coś tak mądrego. Siedziałam tam przed nim w totalnym szoku nie mając pojęcia co mu odpowiedzieć.
-T-tak-skinęłam w końcu głową wyrywając tym samym samą siebie z zamysłu
-Tak, myślę że każdy zadał by sobie to pytanie. Ale tak naprawdę nikt z nas nie wie co miałoby miejsce gdybyśmy faktycznie mogli cofnąć czas i zacząć wszystko od nowa-patrzyłam się gdzieś w przestrzeń mówiąc te słowa i po kolei analizowałam co na pewno chce powiedzieć.
Gdy nie usłyszałam żadnej odpowiedzi z jego strony, spojrzałam na niego i poczułam jak oczy lekko mi się zaszkliły.
Miałam wrażenie że zaraz się tam rozpłacze, wszystkie wspomnienia związane z Sashą czy moją rodziną uderzyły we mnie w jednej sekundzie i czułam jak się rozpadam.
Patrzył się na mnie z zaciekawieniem ale nic nie mówił, i ta cisza mnie dobijała.
-Tak, więc myślę że już pójdę-uśmiechnęłam się i wstałam zabierając z oparcia krzesła swoje rzeczy.
-A więc do zobaczenia Hanna-odezwał się i również wstał
-Myślę, że nie spotkamy się więcej-posłałam mu uśmiech przez łzy w moich oczach i pokierowałam się do wyjścia
-Mylisz się-usłyszałam za sobą jego głos ale zignorowałam to całkowicie i udałam się do samochodu.
Zatrzasnęłam za sobą drzwi, rzuciłam torbę na fotel obok i oparłam głowę o zagłówek po czym całkowicie się rozpłakałam.
-Weź się w garść idiotko-powtarzałam kilka razy szeptem aż w końcu odtworzyłam oczy i przetarłam twarz rękoma wzdychając.
Nie miałam pojęcia co się ze mną dzieje. Nie znałam go a rozmawiałam jakbyśmy znali się od wieków i żałowałam. Żałowałam że w ogóle z nim rozmawiałam.
Nabrałam powietrza nosem a po chwili wypuściłam go ustami, i tak w kółko aż poczułam że uspokajam się. W tym momencie potrzebowałam rozmowy, której nie mogła uzyskać bo jedyna osoba która była w stanie mnie wysłuchać, nie żyje. Wszystkie emocje tłumie w sobie od 2 lat i to się nie zmieni, tego byłam pewna.
Przekręciłam kluczyki w stacyjce i gdy usłyszałam ryk silnika, odjechałam z parkingu.
Jechałam ulicami Sydney przez dobre 30 minut aż w końcu zatrzymałam się przy małym placu zabaw.
Wysiadłam z auta, zabierając ze sobą tylko telefon i słuchawki pokierowałam się na plac.
Stanęłam w wejściu i rozejrzałam się. Wyglądał na opuszczony, zero dzieci, wszystkie farby zniknęły z huśtawek i innych przedmiotów do zabawy dla dzieci, a w niektórych miejscach pojawiły się pajęczyny.
Usiadłam na małej zardzewiałej huśtawce która zaskrzypiała pod wpływem mojego ciężaru i włożyłam słuchawki do uszu i podłączyłam do telefonu.
Rozejrzałam się po całym terenie w poszukiwaniu kogokolwiek, ale nie było nikogo i to całkiem mnie ucieszyło.
Usłyszałam pierwsze nuty piosenki na mojej playliście i powoi ruszałam nogami przez co huśtawka wraz ze mną ruszyła.
Uśmiechnęłam się sama do siebie na dźwięk bardzo specyficznego głosu wokalisty i poczułam się dobrze. Ten zespół zawsze sprawił że robiłam się spokojna mimo gatunku muzyki jaki grają.
Siedziałam tak dobre 20 minut w kółko słuchając tej samej piosenki gdy nagle huśtawka obok mnie zaskrzypiała.
Wyjęłam jedną słuchawkę i spojrzałam w swoją prawą stronę.
Na huśtawce obok siedział chłopak którego włosy miały kolor niebieski a poprzez jego ubiór mogłam stwierdzić iż wygląda jak punk zmieszany z chłopcem z grupy emo. Patrzył się prosto przed siebie więc sama odwróciłam tam wzrok ale nie zauważyłam nic konkretnego.
-Czego słuchasz?-odwrócił do mnie głowę ale po jego minie nie mogłam stwierdzić jak się czuje, po prostu na jego twarzy nie było żadnych uczuć.
-E-Um-To znaczy..Masz-podałam mu jedną słuchawkę którą włożył do swojego ucha. Kiwnął głową pokazując mi tym samym że piosenka mu się podoba a po chwili wyjął telefon z mojej ręki i zaczął przejeżdżać palcem po ekranie przeglądając moją playliste.
-Rany Green Day? Dziewczyno wyjdziesz za mnie?-podniósł na mnie wzrok.
Uśmiechnęłam się i usiadłam na huśtawce tak aby siedzieć przodem do niego.
Chłopak przez dłuższy moment wystukiwał coś na ekranie mojego telefonu aż w końcu w słuchawce rozbrzmiała piosenka zespołu All Time Low a urządzenie z powrotem trafiło do mojej dłoni.
Siedzieliśmy w ciszy aż w końcu chłopak odezwał się:
-Jestem Michael-uśmiechnął się
-Hanna-odwzajemniłam jego uśmiech
-Więc Hanna, co tu robisz? Sama?-spytał
-Słucham muzyki jak widać-uniosłam do góry iPhona machając nim
Nie odpowiedział nic. Cisza która była między nami krępowała mnie ale na moje szczęście, albo i nie mój telefon zadzwonił przez co muzyka przestała lecieć.
-Przepraszam-powiedziałam do Michaela i odebrałam telefon.
-Cześć Lola-powiedziałam ochoczo ponieważ wcześniej zauważyłam że to ona próbuję się do mnie dodzwonić.
-Cześć, słuchaj mogłabyś wrócić do domu? Chciałabym wyjść a nie mam kluczy-usłyszałam zmieszanie w jej głosie
-Jasne nie ma problemu, będę za jakieś 10 minut-oznajmiłam i po usłyszeniu "dzięki" z jej strony rozłączyłam się.
-Michael, bardzo cie przepraszam ale muszę się już zbierać-wstałam i zawinęłam słuchawki w okół telefonu
-Tak, nie ma sprawy ja też powinienem już iść-stanął obok mnie i dopiero teraz zauważyłam jaka jest między nami różnica wzrostu, mimo tego że nie należałam do najniższych on był wyższy o pół głowy.
-No to pa-machnęłam do niego dłonią i odeszłam w stronę samochodu.
Wsiadłam do auta i nie zważając na szczegóły takie jak zapięcie pasów odjechałam spod placu zabaw i ruszyłam prosto w stronę domu.
Droga zajęła mi trochę więcej niż 10 minut ze względu na to że nie zdałam jeszcze za dobrze ulic Sydney.
Gdy tylko podjechałam pod dom wbiegłam szybko do niego i rzuciłam wszystkie rzeczy na szafkę obok drzwi.
-Jestem!-wydarłam sie na cały dom a dosłownie za moment Lola ubrana w czarną sukienkę zbiegła po schodach
-No nareszcie! Wychodzę, nie czekaj z kolacją jeśli miałaś taki plan papa buziaczki!-mówiła wszystko w pośpiechu a gdy się odwróciłam nie było jej.
Westchnęłam i sięgnęłam po telefon z szafki.
Podeszłam do lodówki gdzie na magnes przyczepiona była ulotka pizzeri.
Wykręciłam numer i zamówiłam dużą pizze hawajską.
Odłożyłam telefon na blat a ulotkę odwiesiłam na poprzednie miejsce.
W momencie w którym moja ręka oderwała się od lodówki w całym domu zgasły światła i nastała ciemność.
Serce zabiło mi zdecydowanie za szybko a ciśnienie podskoczyło do maksimum.
Przez kilka minut stałam w miejscu lewą ręką mocno ściskając blat starałam się uspokoić.
Przesunęłam prawą dłonią po włosach i powtarzałam sobie w głowie że to tylko awaria.
Ciemność, jedyna rzecz której boje się najbardziej, nie potrafię zasnąć przy zgaszonym świetle, i to dzieje się od momentu śmierci Sashy.
Uspokoiłam swój oddech i przekonałam sama siebie że to tylko awaria prądu. Wyostrzyłam swój wzrok i powoli sunęłam nogami w stronę drzwi które jak myślę prowadzą do piwnicy.
Z moich ust wydał się głośny i przerażający krzyk gdy telewizor włączył się, a lecieć z niego zaczęła głośna rockowa muzyka.
Odsunęłam się pod ścianę, głośno płacząc i krzycząc.
Cały mój wrzask stał się głośniejszy gdy do całego show dołączyło się migające światło w kuchni.
Krzyczałam, płakałam, darłam się i dusiłam własnymi łzami nie zdolna do najmniejszego ruchu.
Mój telefon zaczął wibrować na stole ale nie byłam w stanie zrobić najmniejszego ruchu, mimo światła migającego w kuchni nie było jasno, w domu wciąż panowała ciemność. W momencie w którym okno otworzyło się, a zimne powietrze wleciało przez nie zmiatając z półek lampki, kwiatki i zdjęcia postawione przez Lol'ę, moje ciało zaczęło się trząść i nie mogłam opanować własnych ruchów ani myśli.
Przed oczami przebiegł mi cień, i byłam pewna że to mi się nie zdawało
-K-kto tu jest?- jęknęłam ale nie dostałam żadnej odpowiedzi.
Wstałam, otarłam łzy i mimo całego chaosu podeszłam do przodu.
Wszędzie panował totalny syf, telewizor wciąż grał głośną muzykę, światła migotały sprawiając że ciemność przemieniała się z jasnością co minute i wiedziałam że lampy długo tego nie wytrzymają i zaraz wybuchnął. Wiatr szalał i niszczył wszystko w salonie. Widząc to wszystko znowu zaczęłam krzyczeć i wołać o pomoc, mając wielką nadzieje że ktoś mnie usłyszy.
Gdy telewizor nagle zgasł i w całym domu zapanowała cisza znowu zaczęłam odsuwać się do tyłu.
Gdy zatrzymałam się na ścianie zaczęłam wariować że moja droga ucieczki skończyła się, jednak zmieniłam zdanie gdy poczułam oddech na szyi. Krzyknęłam głośno gdy zdałam sobie sprawę że ktoś stoi za mną.
Osoba stojąca za mną zakryła swoją dużą dłonią moje usta i ścisnęła mocno moją szczękę przez co nie mogłam wydać z siebie najmniejszego dźwięku.
Jęknęłam żałośnie gdy osoba schowała moje nadgarstki za moimi plecami zamykając je w swojej dłoni, nie miałam najmniejszego sposobu obrony ani ucieczki.
Zaczęłam się wiercić próbując się wyrwać ale napastnik mocnej zacisnął swoje dłonie na moim ciele, więc zaczęłam się uspokajać.
Serce waliło mi jak oszalałe, i słyszałam że telefon na blacie znowu zaczął wibrować.
Światła przestały migotać, i w całym domu zapadła potworna ciemność zmieszana z ciszą przez co byłam jeszcze bardziej przerażona.
-Sydney kochana-usłyszałam nad uchem

________________________________________

Więc jest rozdział 4. Nie wiem jak wam się podoba, ani jak mi wyszedł. Bardzo przepraszam że jest później niż powinien, ale miałam mały problem. Mam nadziej że mi to wybaczycie :)

czwartek, 30 października 2014

Rozdział 3

-C-co?-zachłysnęłam się powietrzem
-Żartujecie?-spytałam
-To znaczy, na pewno sprzedaję. Nie widziałem nigdy żeby brała ale krążą plotki-wyjaśnił Larry
-Nie wierze-szepnęłam pod nosem i podparłam się o komodę ponieważ zrobiło mi się trochę słabo.
To nie możliwe, to pod żadnym pozorem nie może być prawda, przecież Lol'a była pozytywną osobą. To znaczy w prawdzie znam ją 2 dni ale nie spodziewałam się tego. Powinna mi powiedzieć. Dlaczego mi nie powiedziała, przecież muszę wiedzieć z kim mieszkam
-Hej Spok..-zaczął Laurent ale nie dałam mu dokończyć.
-Muszę zapalić-wcięłam się w jego zdanie i automatycznie podeszłam do kurtki wyjmując z niej paczkę papierosów z którą wyszłam przed dom.
Usiadłam na najwyższym schodku i odpaliłam czarnego papierosa
Zaciągnęłam się dymem a po chwili powoli wypuściłam go na powietrze
-Nasza mała przyjaciółka zaczęła palić?-Larry bardziej stwierdził niż zapytał i zajął miejsce obok mnie
-Ta-mruknęłam pod nosem i kolejny raz zaciągnęłam się dymem
-Naprawdę się nie przejmuj, ona nie jest złą osobą, ma tylko "inny" sposób na zarabianie-machnął palcami w cudzysłów gdy mówił "inny"
-To nie legalne Larry -spojrzałam na niego-i szkodliwe-dodałam
-Tak, ale to-zabrał z moich ust papierosa i włożył do swoich -też jest szkodliwe.
Westchnęłam i łokcie na kolanach a na dłoniach położyłam głowę
-Po prostu-zaczęłam ale głos mi się złamał i nie byłam w stanie dokończyć
-Chciałaś zapomnieć o wszystkim związanym z Sashą, wiem-dokończył za mnie
Odwróciłam do niego głowę
-Skąd wiesz?-zmarszczyłam brwi
-Znamy się nie od dziś, doskonale wiem że narkotyki, wyścigi, zabójstwa i cały ten bulshit kojarzy ci się z zabójstwem Sashy które jak dobrze wiem do tej pory nie zostało wyjaśnione-powiedział powoli patrząc na moją reakcje po każdym wypowiedzianym słowie
Skinęłam tylko głową. Nie było stać mnie na coś więcej ponieważ temat Sashy to temat którego starałam się nie podejmować i rozmawiałam o tym tylko raz po jej zabójstwie.
-Hanna, żyje się dalej. Nie tylko Tobie jest z tym ciężko i uwierz mi, jak będziesz o tym ciągle myśleć nic dobrego z tego nie wyjdzie-objął moje ramie i przyciągnął do siebie a ja oparłam głowę na jego ramieniu
-Brakowało mi tego-wyszeptałam
-Hm?
-Tego naszego wieczornego siedzenia, poważnych rozmów i śmiechu-powiedziałam głośniej ale wciąż cicho zważając na to że jest noc i ludzie o tej porze śpią
-Nie widzieliśmy się 7 lat-Larry wyciągnął ze swoim ust papierosa a ja zabrałam mu go z palców i zaciągnęłam się
-Wiem-szepnęłam i zgasiłam papierosa wgniatając go w kafelki na schodach
-Larry?-zawołałam gdy po 15 minutach ciszy poczułam się lepiej
-Huh?
-Jesteś ode mnie starszy, i jesteś facetem, a masz więcej biżuterii na sobie niż ja-zaśmiałam się gdy zauważyłam jego przyozdobione ręce i szyję
-Oh spadaj-z ciągnął swoją rękę i lekko uderzył mnie w bark a ja zachwiałam się przez co oboje wybuchliśmy śmiechem
-Chodźmy do domu-wstałam gdy zawiał wiatr a mnie przeszedł dreszcz
-Właściwie, to my z Laurentem będziemy sie zbierać-wstał i stanął na trawniku za schodami
-Okay, zawołam go-odtworzyłam drzwi i zawołałam przyjaciela który nie mal od razu pojawił się obok i zszedł obok Larrego
Podeszłam do nich i przytuliłam
-Dziękuje-wyszeptałam na ucho Larrego gdy ten obejmował mnie w pasie
-No, to dobranoc-pomachałam im gdy stałam już w drzwiach
-Zaklucz dom Hanna-powiedzieli jednocześnie przez co zaśmiałam się
-Jak za dawnych czasów-uśmiechnęłam się a oni to odwzajemnili
Gdy byliśmy młodsi, oni przychodzili do mnie wieczorem, siedzieliśmy razem do nocy a gdy się rozstawaliśmy mówili dokładnie te same słowa
Opadłam na kanapę i patrzyłam się w sufit do momentu w którym usłyszałam dźwięk mojego telefonu
Sięgnęłam po niego i przyłożyłam urządzenie do ucha
-Halo?
-Jak się ma moja najstarsza córeczka?-usłyszałam po drugiej stronie głos mojego Ojca
-Cześć Tato!-zmieniłam moją pozę na siedzącą i poprawiłam włosy
-Jak po pierwszych dwóch dniach w nowym mieście z nowymi znajomymi?-spytał a ja w słuchawce usłyszałam głosy mojego młodszego rodzeństwa
-Dobrze, spotkałam dziś Larrego i Laurenta-oznajmiłam podekscytowana
-Naprawdę? To wspaniale! Pozdrów ich jeszcze ode mnie kiedyś co?-zaśmiał się
Miałam wielkie szczęście mając takiego Ojca. Moja matka zostawiła go po urodzeniu Jimmiego, mojego młodszego brata i zostawiła go samego z trójką dzieci na głowie i pracą
Pomagałam mu jak mogłam a teraz wyjechałam ale nie zerwę z nim kontaktu nigdy przenigdy
Wiem że mój tata w przeszłości brał udział w nielegalnych wyścigach, ale nie rozmawiałam z nim o tym zbyt dużo.
-Tak, jasne. Co u małych?-uśmiechnęłam się pod nosem na wspomnienie mojego rodzeństwa
-Twoje miejsce w opiece Jimmiego zajęła Carolina a ja zająłem twoje miejsce w opiece Caroliny- powiedział całkiem poważnie
-h a h a. Bardzo śmieszne tato-prychnęłam
-Która jest właściwie godzina?
-Moment-oderwałam telefon od ucha i kliknęłam kółko na środku
-01:34-powiedziałam
-Nie powinnaś już spać?
-Powinnam
-No to leć do spania, nie chce cie męczyć-usłyszałam zmartwienie w jego głosie
-W porządku, kocham Cię i tęsknie
-Ja też, dobranoc-usłyszałam jego głos a potem było już słychać dźwięk przerwanego połączenia
Westchnęłam i odłożyłam telefon na stolik.

***

Następnego dnia obudziłam się na kanapie w salonie przez co mój kręgosłup bolał jak cholera.
Zwlekłam się z łóżka i pokierowałam się do łazienki gdzie umyłam swoje ciało i głowę po czym ubrałam się i zeszłam do kuchni.
-Dzień dobry-przywitałam się z Lolą która podniosła wzrok znad kubka
-Cześć-uśmiechnęła się
Podeszłam do lodówki i wyjęłam z niej mleko a z szafki obok płatki.
Nalałam wszystko do jednej płytkiej miski i usiadłam naprzeciwko Loli
-Lol?-zapytałam po dłuższej ciszy która stała się męcząca
-Hm?-spojrzała na mnie
-Czy masz jakieś problemy?-spytałam i niemalże od razu tego pożałowałam.
Jej brwi zmarszczyły się a ona sama przez chwilę wpatrywała się w moje oczy ze zdziwieniem.
-Co masz na myśli?-rozluźniła się i wypiła łyk swojego napoju z kubka
-No nie wiem, coś z narkotykami?-ściszyłam głos
-Ah więc o to ci chodzi, nie martw się nie wciągnę Cię w żadne gówno z tym związane-uśmiechnęła się a mi ulżyło. Bałam się że zacznie krzyczeć rzucać wszystkim w około a w najgorszym wypadku wyrzuci mnie na ulice.
-Bardziej martwię się o Ciebie-mruknęłam i wsadziłam łyżkę z płatkami i mlekiem do buzi
-Wyluzuj, nie robię tego od dziś. Umiem sobie poradzić-wstała i odłożyła kubek do zmywarki a ja byłam w szoku że mówi o tym tak naturalnie jakby to nie było nic wielkiego, a przecież było. Zaczynając na tym że to niebezpieczne, a kończąc na tym że nie legalne.
Uśmiechnęłam się i również odłożyłam pustą miskę do zmywarki
-A co, przeszkadza Ci to?-spytała
-Ani trochę-odpowiedziałam zgodnie z prawdą bo nie przeszkadzało mi. Skoro mówi że nie wciągnie mnie w nic to jest w porządku, z resztą sama bym sobie na to nie pozwoliła
-Rany strasznie mało jest-spojrzała na mnie i na pustą miskę
Wzruszyłam ramionami i wyszłam za nią do salonu
-Wychodzę-oznajmiłam i założyłam na nogi bordowe martensy
-Jasne-usłyszałam jej głos z salonu
Wsiadłam do swojego samochodu i poprawiłam wszystko, tak aby podczas podróży nie wydarzyło się nic nie oczekiwanego.
Po 20 minutach stania w korkach, zatrzymywaniu się na światłach i pasach wreszcie dotarłam pod wyznaczony adres.
Zatrzymałam samochód na podjeździe, poprawiłam włosy i wysiadłam zamykając drzwi auta.
Stanęłam przed czarnymi drzwiami z małą podkową na środku i okienkiem tuż nad nią i stuknęłam nią dwa razy.
Drzwi otworzyły się po chwili a stanęła w nich starsza kobieta z laską u boku i od razu poznałam tą kobietę.
-Czego tu szukasz dziecinko?-spytała przyjaznym głosem, takim jaki zapamiętałam z dzieciństwa
-Witam, nazywam się Hanna Fields, przyjaźniłam się z pani wnuczką i chciałam spy..-nie dokończyłam bo drzwi zatrzasnęły się przed moimi oczami a zimny wiatr uderzył prosto w moją twarz.
Zapukałam jeszcze raz ale nie dostałam odpowiedzi.
-Proszę, chciałam tylko porozmawiać-powiedziałam głośniej bo wiedziałam że ta starsza kobieta tam stoi.
-Wynoś się stąd, nie chce Cie tu nigdy więcej widzieć-usłyszałam nieprzyjemny głos po drugiej stronie a po chwili słyszałam uderzanie laski o podłogę co oznacza że odeszła.
Westchnęłam i wróciłam z powrotem do auta.
Krążyłam po ulicach centrum Sydney aż w końcu zatrzymałam się pod jedną kawiarnią.
Po zamówieniu kawy usiadłam przy jednym stoliczku i patrzyłam się w moje dłonie splecione na papierowym kubku gdy nagle przede krzesło przede mną odsunęło się a miejsce na nim zajął chłopak o blond kręconych włosach z apaszką na głowie i na Boga przyrzekam że już go widziałam.
-Cześć-przywitał się
-Hej-odpowiedziałam i przeskanowałam oczami całe jego ciało które pokryte było tatuażami. Przeszły mnie ciarki kiedy pomyślałam ile atramentu ten człowiek ma na swoim ciele i ile ukuć igieł przeżył
-Przepraszam, my się znamy?-zmarszczyłam brwi z powrotem przenosząc na niego wzrok
-Tak jakby-wzruszył ramionami
-Ahm- uśmiechnęłam się i popiłam łyk kawy
-Jestem Ashton, Ashton Irwin- przedstawił się cały czas przypatrując mi się
-Hanna..-zaczęłam ale jak inni przerwał mi
-Hanna Fields, tak wiem-zmarszczyłam brwi przez co jego usta uformowały się w wielki uśmiech
-Skąd ty to..
-Mam swoje sposoby moja droga-jeszcze bardziej się uśmiechnął
-Ja cie nie znam-warknęłam
-Ale Ja cie owszem
-Wal się na ryj-powiedziałam grzecznie
Ashton nabrał powietrza wydając tym samym charakterystyczne "ssss" i pokręcił głową na boki cykając przy tym ustami a ja zaczęłam żałować swoich słów
-Przepraszam, mam zły dzień od kilku miesięcy-miałam wielką nadzieje że chłopak nie jest zdenerwowany. Tylko brakuje mi psychola na karku który nie wiadomo do czego jest zdolny.
Prychnął pod nosem i oderwał swoje plecy od oparcia fotela opierając dłonie na stoliczku splótł je w koszyk.
-Zadałaś sobie kiedyś takie pytanie?-spytał a ja posłałam mu pytające spojrzenie
-Otóż przynajmniej raz każdy zadał sobie to pytanie: "Gdybym mógł cofnąć czas, co zmieniłbym w swoim życiu"
Skinęłam głową
-Więc Hanna, pomyśl. Gdybyśmy mogli zacząć wszystko od początku, jakie błędy pragnęlibyśmy naprawić? Jaki ból, jakie wyrzuty sumienia, jaki żal chcielibyśmy wymazać.  Czy mielibyśmy dość odwagi aby nadać naszemu życiu nowy sens? A jeśli tak, to kim byśmy się stali? Dokąd byśmy poszli? A przede wszystkim z kim?

_____________________________________
Dziś wyjątkowo rozdział pojawił się w Czwartek, ponieważ jutro jest halloween a ja wychodzę i nie miałabym jak dodać rozdziału. 
Mam nadzieje że spodobał wam się i nie wyszedł najgorzej 
Buziaki xoxo

piątek, 24 października 2014

Rozdział 2

Podczas gdy chłopak całował mnie coraz mocniej a jego ręce błądziły po każdej najmniejszej części mojego ciała ja byłam przerażona i próbowałam go odepchnąć
-Uspokój się, kurwa-warknął i zszedł swoimi ustami na moją szyję 
Wzięłam oddech i zaczęłam się szarpać błagając pod nosem żeby mnie zostawił a on w odpowiedzi zabrał moje dłonie z jego klatki piersiowej w którą uderzałam i umieścił nad moją głową
-Błagam..-jęknęłam gdy zaczął całować mój obojczyk
W momencie w którym jego usta znów odnalazły moje do ciemnej uliczki weszło dwóch mężczyzn którzy po zobaczeniu nas zatrzymali się
Mój napastnik otarł się swoim kroczem o moje przez co z moich ust wydobył się cichy jęk
Dwójka mężczyzn przyjrzała się nam dokładnie a po rozejrzeniu się odeszli gdzieś narzekając na publicznie obściskujących się nastolatków
-Poszli?-chłopak wymruczał w moje ucho na co powoli potrząsnęłam głową
Po zobaczeniu mojej reakcji od razu odsunął się ode mnie i stanął w bezpiecznej odległość
-No już, nie maż się tak właśnie uratowałaś mi dupę-wytarł swoimi kciukami łzy z moich policzków
Przyjrzałam się chłopakowi, miał lekko kręcone jasno-brązowe włosy które aby nie wpadały mu w oczy podtrzymane były czarną bandamką. Oczy miał dosyć jasne, trudno mi było określić dokładny kolor ale przypominały coś w rodzaju orzecha na głowie miał też kaptur od czarnej bluzy a na nogach  czarne obcisłe rurki
-Mhm-mruknęłam i sama otarłam twarz
-Kim jesteś?-spytał badając dokładnie każdy centymetr mojego ciała
Zmarszczyłam brwi i nie wiedząc co mu odpowiedzieć
-Nie widziałem cie tu, i nie znam cie. Nie jesteś stąd-stwierdził patrząc na moje nogi
-Mieszkam tu-powiedziałam cicho
Bałam się go, nie wiem czemu po prostu go nie znałam i bałam sie jak cholera
-Masz ładne nogi-oblizał usta i przeniósł swój wzrok na moją twarz
-Dzięki?-rozluźniłam się trochę
-Co tu robisz huh?
-Nie twój interes-wyminęłam go i ruszyłam przed siebie
-Hej jeszcze nie skończyłam-złapał mój łokieć i odwrócił do siebie
-Czego ode mnie chcesz?-spytałam
-A ty ode mnie?-uśmiechnął się
-Chce po prostu wrócić do domu-jęknęłam próbując wyrwać mój łokieć ale trzymał go za mocno
Skinął głową i ruszył przed siebie ciągnąc mnie za sobą
Krążyliśmy po różnych ciemnych uliczkach przez jakieś 10 minut a blondyn nie odpowiadał na żadne z moich pytań
-Możesz mi powiedzieć gdzie mnie ciągniesz?-powiedziałam nieco głośniej niż poprzednie pytała i z całych swoich sił wyrwałam łokieć z jego uścisku
-Shh, nie krzycz tak-położył dłoń na moich ustach i z powrotem poszedł prosto ciągnąc mnie za sobą
Wywróciłam oczami i starałam się nadrobić jego tępo
Po jakiś 15 minutach zatrzymaliśmy się na ulicy która dosłownie tętniła życiem. Wszędzie jeździły samochody a po chodnikach chodziła cała masa ludzi, jak za dnia tyle że sklepy były zamknięte
-Chodź-pociagnął mnie na drugą stronę ulicy
Zatrzymał się przed trzema samochodami przy których stało jeszcze 3 innych chłopaków ubranych podobnie jak blondyn
-O Hej Asht.. Hej koleżanko Ashtona!-ciemno włosy chłopak którego uroda przypominała Azjatę
-Odpieprz się Hood-warknął ten którego przed chwilą nazwał Ashton
-Miałeś załatwić Simonów, przyprowadziłeś sobie panienkę na noc-jeden z nich pokręcił załamany głową a mnie coś zabolało na to jak mnie nazwał
-Luke, Michael i Calum, to są właśnie moi przyjaciele. Jestem Ashton-powiedział pokazując na każdego z nich po kolei a oni z wyjątkiem Luke'a odmachali mi
-Luke, pani chce wrócić do domu-Ashton uśmiechnął się do mnie sztucznie
-Wisi mi to-warknął blondyn
-Tak, ale to ty odwieziesz ją do tego domu-Ashton warknął w jego stronę
-Czemu niby Ja?-zmarszczył brwi zaciągając się papierosem którego miał pomiędzy palcami
-Jako jedyny z nich nie będziesz próbował dobrać się jej do majtek-powiedział bez uczuć i puścił moją rękę
Luke wzruszył ramionami a po chwili zgasił swojego papierosa i wsiadł do jednego z samochodów
-No, chciałaś wrócić do domu-Ashton stanął do mnie przodem
-Nie ma mowy, nigdzie z nim nie jadę-zaprotestowałam
-Owszem, jedziesz-po tych słowach Ashton dosłownie wepchnął mnie na miejsce pasażera obok Luke'a a ten zatrzasnął drzwi
-Otwórz drzwi-powiedziałam spokojnie nie patrząc na niego
-Podaj adres-powiedział tym samym spokojnym tonem co Ja
-Nie ma mowy-oparłam się o fotel i skrzyżowałam ręce na piersi
-Słuchaj młoda, naprawdę nie mam ani czasu ani humoru na kłótnie z Tobą więc podaj mi ten pierdolony adres, odwiozę Cie i wszyscy będą szczęśliwi
-Fisherman Wharf 50-powiedziałam po dłuższej chwili przemyśleń
-Co? nie pomyliłaś się przypadkiem?-spojrzał na mnie
-Chyba wiem gdzie mieszkam-parsknęłam
-Mieszkasz z Williams?-zmarszczył na mnie brwi
Posłałam mu niezrozumiałe spojrzenie a on tylko machnął ręką i ruszył w kierunku mojego domu
Przez całą drogę chłopak nie odezwał się do mnie ani słowem a ja żałowałam że podałam mu mój adres
Mało tego znali Lole przez co miałam mętlik w głowie
Co jeżeli to jacyś zabójcy i chcą zrobić krzywdę Loli? A jeżeli tak to z kim ja zamieszkałam
Może powinnam poszukać jakiegoś domu dla siebie.
Nie to nie wchodzi w grę mam za mało pieniędzy
-Ty-poczułam pacnięcie w bark i odwróciłam się do Luke'a
-Hm?
-No wynocha!-wyrzucił zrezygnowany ręce a ja dostrzegłam że jesteśmy już pod moim domem
-Um, dzięki-wymamrotałam i wysiadłam kierując się do drzwi
Wyjęłam spod figurki żaby kluczyki i weszłam do domu kładąc je z powrotem na komodę
-Lola?! Jesteś?-wydarłam sie na cały dom wchodząc do kuchni
-Ughhhh, nie krzycz idę spać-zobaczyłam jak brunetka wspina się powoli na górę
-Dobrze sie czujesz?
-Nie, chce po prostu spać
Zaśmiałam się i pomogłam jej wejść na górę
Jej pokój był duży w kolorze ciemnej mięty, na środku stało wielkie białe łóżko a po bokach szafy, szafeczki i biurko
-Nie, zostań-popchnęłam jej ciało na łóżko gdy ta chciała iść się przebrać
-Nie będę spała w ubraniach-jęknęła z ciągając z ramion złotą kurtkę
-Śpij-przykryłam jej kołdrą i wyszłam
Zrobiłam sobie ciepłe kakao w dużym kubku i usiadłam przed telewizorem
-Nuda, nuda, nuda, kompletna nuda-komentowałam każdy kanał który przełączałam gdy nagle rozległo się pukanie do drzwi
Podskoczyłam na miejscu i sprawdziłam godzinę
Kto do cholery przyszedł w odwiedziny o 23:40
Pukanie nie ustało ani na moment a wręcz nasiliło się
Podeszłam do białych drzwi i spojrzałam przez wizjer
To co zobaczyłam totalnie mnie zaskoczyło
Przekręciłam szybko zamki i odtworzyłam drzwi
-No nie-uśmiechnęłam się widząc dwie znajome czupryny
-O taak!-Powiedzieli jednocześnie poruszając brwiami
-Nie wierze-zakryłam zaskoczona usta
-Czyli to jednak prawda że nasza mała przyjaciółeczka odwiedziła Sydney?- Laurent rozszerzył ramiona i poruszał nimi
-Moi ulubieni bracia Bourgeois!-krzyknęłam i rzuciłam się im na ramiona
Obieli mnie po jednej ręce w pasie i przyciągnęli do siebie mocniej
-Skąd wiecie że tu jestem-spytałam odrywając się od nich
-A słyszało się tu i tam-zaśmiał się Larry
-Mhm-uśmiechnęłam się szerzej na widok moich dwóch najlepszych przyjaciół z dzieciństwa
-No chodźcie, nie będę marznąć w drzwiach-otworzyłam im szerzej drzwi i zaprosiłam do domu
Weszli i rozejrzeli się dokładnie po domu po czym rozłożyli sie na kanapie
-Nie-pokręciłam głową i jeszcze bardziej się uśmiechnęłam
-Co?-powiedzieli jednocześnie
-Nie wierze! Wy wciąż nosicie spodnie tył na przód!-zarzuciłam im jakby był to błąd chociaż nie był
Jako małe dzieci nosili spodnie tył na przód aby wyróżnić się z tłumu, to był ich "własny styl". Co prawda wiele ludzi brało ich za nienormalnych ale myślę że nie przejmowali się tym
Ostatni raz widziałam ich 8 lat temu, przed ich wyjazdem do Sydney. Wtedy jeszcze nie znałam Sashy a oni byli moimi jedynymi przyjaciółmi
-Oh spadaj-machnął Laurent i rozejrzał sie po pokoju a jego wzrok zatrzymał się na zdjęciu Loli  z Tate
Uderzył swojego bliźniaka w rękę i machnął głową w stronę zdjęcia
Zmarszczyli brwi
-Co?-spytałam
-Mieszkasz z Lolą Williams?-spytał Larry
-No tak. A co?
-Jest nie złą dilerką, a ponoć jeszcze lepszą ćpunką-powiedzieli jednocześnie 

piątek, 17 października 2014

Rozdział 1

Jesień 2014 (teraźniejszość), Sydney, 13 w południe

Zatrzymałam się przed średniej wielkości domem kładąc po obu bogach torby
Rozejrzałam się po okolicy i zatrzymałam swój wzrok na domu w którym aktualnie miałam zamieszkać
Z wierzchu wyglądał bardzo schludnie. Kremowe ściany, co prawda lekko brudne ale bardzo nie przywiązywałam do tego uwagi. Duża ilość okien, może i trochę za duża jednak było to do siebie tak dopasowane że wyglądało naprawdę oryginalnie. Dach był koloru czerwonego, postawiony na trójkąt a po bokach ścian widniały białe kwadraty które jak myślę służyły za ozdobę. Drzwi były duże w kolorze brązu
Wzięłam głęboki wdech, wysunęłam dłoń i kliknęłam na dzwonek który w jednej chwili rozniósł się po całym domu
Spięłam się trochę ale już po chwili drzwi otworzyły się a stanęła w nich uradowana brunetka podskakująca w rytm muzyki która leciała gdzieś w tyle. W ręku trzymała ogromną drewnianą łyżkę, brudną chyba w czekoladzie którą po chwili przyłożyła do ust i oblizała
-Ah! Hanna tak?-przeniosła na mnie wzrok a ja przytaknęłam skinięciem głowy
-Jestem Lola, Lola Williams-wysunęła wolną dłoń w moją stronę którą uścisnęłam
A więc Lola, dziewczyna z którą miałam zamieszkać. Wyglądała na bardzo energiczną dziewczynę, miała piękne brązowe włosy sięgające jej do ramion, oczy miała niebiesko-szare. A no i była piekielnie chuda, aż za chuda
-Hanna Fields-odpowiedziałam po chwili
-Rany ale masz piękne auto!-krzyknęła wychodząc przede mnie i zatrzymując się przed czarnym Nissanem Skyline
-Musiał kosztować fortunę!-krzyknęła okrążając go
-Um, nie. To znaczy tak-zaczęłam się jąkać na wspomnienie które wypełniło moją głowę
-To tak czy nie?-zmarszczyła brwi
-Dostałam go od przyjaciółki, dwa lata temu-wyjaśniłam zgodnie z prawdą
Sasha kupiła mi ten samochód miesiąc przed śmiercią, i podarowała w ramach wdzięczności za samo bycie. Poczułam jak robi mi się smutno więc od razu potrząsnęłam głową aby wyrzucić wspomnienie z głowy
To nie tak że chciałam zapomnieć o Sashy, nie da się tak. Po prostu chce zacząć od nowa. Poradzić sobie z tym i wyjść na prostą
Poczułam nieprzyjemny zapach spalenizny na co zmarszczyłam brwi. Lola też go poczuła bo już po chwili jej oczy rozszerzyły się
-O mój Boże! My tu gadu gadu a mi się tam ciasto spali!-krzyknęła wyrzucając ręce do góry gubiąc przy tym drewnianą łyżkę która spadła na maskę mojego auta i wbiegła w głąb domu
Zaśmiałam się i zdjęłam łyżkę z maski oblizując z resztek. Moje usta wygięły się w uśmiech po spróbowaniu słodkiej czekolady
-Hm, dobra-mruknęłam pod nosem i z torbami weszłam w głąb domu
Dom w środku pokryty był białą farbą. W holu po prawej stronie w ścianie wbudowana była rozsuwana szafa a po lewej stronię znajdowały się białe drzwi które były lekko uchylone. Zajrzałam do środka i zobaczyłam mały pokój wypełniony szafami i butami, na środku stała biała sofa bez oparcia, czyli miejsce na ciuchy zimowe i buty
Zdjęłam buty i postawiłam torby przy ścianie wchodząc głębiej
Zaraz po holu po prawej stronie znajdowały się kręte schody przylegające do ściany i o mój boże zabije się, one nie miały poręczy
Na wprost jak się nie mylę był salon, urządzony w czarnych meblach które idealnie pasowały do białych ścian
A po lewej stronie jeszcze trzy inne białe drzwi, identyczne jak w holu
Po środku salonu na czarnym wełnianym dywaniku, stał szklany stolik do kawy a wokół niego dwie sofy, jedna mniejsza druga większa i fotel. Z kolei na wprost wszystkiego był duży czarny telewizor a pod nim ciągnąca się po całej długości ściany czarna komoda na której stało kilka gier, wieża do radia i kwiatki
Ściany ozdobione były lampami z których zwisały małe przeźroczyste kryształki
Na środku stała ściana na której widniało zdjęcie, zdjęcie przedstawiało Lolę z jakimś blondynem którego nigdy nie widziałam na oczy
Za ścianą stał długi biały stół a przy nim czarne miękkie fotele z oparciami i drewnianymi nogami a tuż obok wszystkiego stała kuchnia, urządzona białymi meblami, bardzo skromna jak na resztę domu
-Shhh gorące-usłyszałąm jęk brunetki a po chwili brytfanna z ciastem opadła na jedną z lad
-Oh, oparzyłam się-jęknęła kolejny raz
-Daj, trzeba to włożyć pod zimną wodę-usłyszałam za sobą męski głos i podskoczyłam przerażona
Obok mnie przeszedł wysoki blondyn, ten ze zdjęcia na ścianie po czym chwycił dłoń Loli i włożył pod kran puszczając zimną wodę
-Potrzymaj tak tu-nakazał i podszedł do mnie
-Hej-powiedział
-Hej-odpowiedziałam
-Jestem Tate Langdon-przedstawił się
-Hanna-odpowiedziałam i przyjrzałam się mu dokładnie
-Więc jesteś nową współlokatorką Loli?-spytał i uniósł na mnie jedną brew
-Tak jest, i nie waż się jej tknąć Tate-ostrzegła Lola podchodząc do nas a ja zaśmiałam się
-Hej! Nie miałem takiego zamiaru!-udał obrażonego patrząc na mnie po czym poruszył znacząco brwiami
-Tate!-krzyknęła Lola która najwyraźniej to zauważyła bo uderzyła go w bark
-Ej dobra nie musisz mnie bić-jęknął
-Nieważne, co tu robisz?-spytała
-Przyszedłem poznać twoją nową koleżankę-oznajmił a ja poczułam się głupio stojąc tam i nic nie mówiąc
-Um, pokażesz mi mój pokój, proszę?-spytałam a ona spojrzała się na mnie ale po chwili jej usta uformowały się w wielki uśmiech
-Jasne! Chodź za mną, a ty-wskazała palcem na Tate która zrobił przerażoną minę-pokrój ciasto-dodała i ruszyła po schodach na górę a ja za nią
-Więc, jeśli chodzi o te zdjęcia-pokazała na ścianę która cała była pokryta różnego rodzaju zdjęciami, nie tylko z Lolą ale też z różnego rodzaju sztuką i ludźmi których nie znałam
-Po prostu lubię mieć pamiątki przed sobą, a no i sztukę rzecz jasna-dodała odwracając się od mnie i puszczając mi oczko
Uśmiechnęłam się i weszłam dalej po schodach
Na górze nie było nic konkretnego
Znajdowało się pięć par drzwi. Matko aż pięć, i ciemno drewniana drabina, a pod nią przy ścianie stała czarna kanapa
-Więc tu-wskazała na pierwsze drzwi na wprost nas
-Jest mój pokój-skończyła uśmiechając się
-A tu-pokazała na te po lewej stronie od jej pokoju-To drzwi od mojej łazienki
-Weszła głębiej i zatrzymała się odwracając do mnie
-Te drzwi prowadzą do twojego pokoju-powiedziała wskazując na ostatnie po lewej stronie
-Ciągnie się on tam wzdłuż korytarza aż do tamtych drzwi-powiedziała pokazując po całej ścianie, długość mojego pokoju
-Które prowadzą do łazienki która połączona jest z twoim pokojem więc musisz zamykać się od dwóch stron-zachichotała
-Dziękuje Ci, ale naprawdę wystarczył by mi zwykły materac w piwnicy i koc-wyjaśniłam a ona zaśmiała się biorąc to najwidoczniej za żart
Matko ten dom nie wydawał się taki wielki z wierzchu, nie miałam pojęcia po co mi tak wielki pokój z łazienką w dodatku.
-Tam jest garderoba-pokazała na ostatnie drzwi po prawej stronie
-Możesz zostawić w niej rzeczy jeśli chcesz, w pokoju masz też szafę
Przytaknęłam i odwróciłam wzrok na drabinę
-A tam?-Spytałam wskazując na ciemną drabinę
-Ah to strych, ale nikt tam nie wchodził od długiego czasu więc musi panować tam totalny syf
-Podoba ci się u mnie?-spytała
-Tak, jest naprawdę ślicznie, masz piękny dom, i wole nawet nie wiedzieć ile wydałaś na to pieniędzy, ani skąd je wzięłaś-oznajmiłam gestykulując śmiesznie dłonią
Lola uśmiechnęła  się i podeszła bliżej mnie
-Więc, powiesz mi jaki jest powód twojej przeprowadzki? Zmiana zamieszkania z Nowego Jorku na Sydney to jednak wielka przeprowadzka-oznajmiła
-Um.. To długa historia, dużo przeżyłam w Nowym Jorku i chciałam zamknąć tamten rozdział a tu rozpocząć nowy-wytłumaczyłam
-Rozumiem-przytaknęła i poklepała mnie po ramieniu
-Będę na dolę, możesz zobaczyć swój pokój jeśli chcesz, albo zejdź do mnie i Tate-wyjaśniła
-W porządku, zaraz przyjdę-powiedziałam i ruszyłam do drzwi od mojego pokoju
Otworzyłam je powoli i gdy tylko zatrzymałam się w progu moja szczęka opadła w dół
Ściany były koloru szarego po prawej stronie przy samej ścianie, zaraz pod oknem stało duże dwuosobowe łóżko pokryte białą pościelą i od razu wiedziałam że całe zawalone będzie kolorowymi poduszkami które kocham
Po obu stronach łóżka stały dwie szafeczki nocne a przy ścianie duża szafa
Z kolei naprzeciw szafy widniało biurko, całkowicie czyste  a na środku stała kanapa ze stolikiem w kolorze czerni
Na drugim końcu pokoju, na tej samej wysokości co okno znajdowały się drzwi jak myślę prowadzące do łazienki a obok nich rozsuwana toaletka [*]
W pokoju było mało mebli co niezmiernie mi się podobało bo będę mogła urządzić go po swojemu
Wzięłam rozbieg i rzuciłam się na miękkie łóżko oddychając ciężko
Leżałam tak chwilę do momentu w którym drzwi nie otworzyły się gwałtownie a ja podskoczyłam przerażona
-Wybacz mi to, nie miałem wolnej ręki-Tate rzucił moje torby na podłogę przed wejściem a ja usiadłam na skraju łóżka
-Ta dzięki-uśmiechnęłam się a on oparł się o framugę drzwi
-Zejdziesz zaraz? Jest około 14 wiem, ale chcemy zjeść obiad-oznajmił Tate
-Jasne, zaraz przyjdę tylko przebiorę się w coś wygodnego, naprawdę jestem zmęczona podróżą-westchnęłam
-Okej-odpowiedział ale nie ruszył się z miejsca
-Mieszkasz tutaj?-spytałam zaciekawiona
-W pewnym sensie-zmarszczyłam brwi
-Jestem tu prawie ciągle, i często zostaję na noc ale mam swój dom-wyjaśnił gdy zobaczył że nie zrozumiałam go
-Ah oki-uśmiechnął się a po chwili już go nie było

***

Ubrana w luźne dresy i szarą bluzę zbiegłam po schodach i zatrzymałam się  w kuchni
-Idziemy dziś na imprezę, i nie ma że nie-usłyszałam pierwsze słowa Lol'y skierowane do mojej osoby
-Słucham?-spytałam biorąc do ręki kawałek wcześniej zrobionego przez nią ciasta
-Słyszałaś mnie, wychodzimy za godzinę więc ogarnij się jakoś-machnęła rękami na moje ubrania robiąc nie ciekawą minie
-Dzięki.. Gdzie Tate?-rozejrzałam się po domu w poszukiwaniu blondyna
-Poszedł do siebie, będzie na imprezie-oznajmiła
Przytaknęłam i usiadłam na krześle przy stole widząc jak Lol'a niesie do stołu dwa talerze
Postawiła przede mną talerz z spaghetti i powiedziała "smacznego" po czym zabrałyśmy się za jedzenie
-Kocham Spaghetti-Lol'a opadła na oparcie swojego krzesła połykając ostatni kęs dania i trzymając się za brzuch
-Matko, zjadłam tego tyle że nie wiem czy zmieszczę się w swoje ciuchy-zaśmiałam się na jej wypowiedź a po chwili wstałam i odniosłam nasze talerze do zmywarki
-Lece się ubrać-usłyszałam jej głos gdy wbiegała po schodach i nawet nie zwróciłam uwagi kiedy nie było jej już przy mnie
Weszłam do pokoju i od razu pokierowałam się do mojej toalety
Stanęłam przed lustrem i spięłam włosy w kucyk gumką która jeszcze chwilę temu była na moim nadgarstku
Rozebrałam się i weszłam pod prysznic puszczając letnią wodę
To było to czego potrzebowałam po długiej podróży i gdy tylko weszłam do pokoju owinięta w ręcznik czułam się jak nowo narodzona dosłownie
Schyliłam się do mojej walizki i wyjęłam z niej czarną koronkową bieliznę
Podeszłam do okna i zasłoniłam jego zasłony żeby przypadkiem żaden sąsiad nie zobaczył mnie nago po czym zrzuciłam z siebie ręcznik i ubrałam bieliznę
Wyjęłam też czarą koronkową sukienkę i kosmetyki do zrobienia makijażu
Po 30 minutach rozległo się pukanie do drzwi a ja poprawiłam swoje włosy i wygładziłam sukienkę  po czym odtworzyłam drzwi
Przede mną stała Lol'a i o Boże ona wyglądała tak pięknie że poczułam się przy niej jak ziemniak
-Wyglądasz pięknie-powiedziałyśmy jednocześnie a ja zaśmiałam się
-Oj no chodź już bo jesteśmy spóźnione-Pociągnęła mnie z nadgarstek ciągnąc w dół po schodach a ja kilka razy zachwiałam się na szpilkach
-Jedziemy moim samochodem-Lol'a wsiadła bez żadnego słowa do swojego auta więc usiadłam obok niej i poprawiłam jeszcze raz fryzurę
W czasie drogi przygryzłam zestresowana wargę bo kurde ona wyglądała naprawdę super a ja no nie
-No weź przestań, wyglądasz ślicznie-oderwała wzrok od drogi i spojrzała na mnie
Uśmiechnęłam się tylko i włączyłam radio z którego jak na zawołanie poleciała głośna rockowa muzyka
Lol'a przyłożyła palec do małego kółka po boku i ściszyła nie co muzykę posyłając mi przepraszający uśmiech
Resztę drogi spędziłyśmy w ciszy a ja co jakiś czas śmiałam się cicho z Lol'y która kręciła głową w rytm muzyki
W końcu po 20 minutach zatrzymałyśmy się przed klubem a ja powoli wyszłam z samochodu
-Myślę że jakoś się znajdziemy, w razie czego będziemy się słuchać-usłyszałam krzyk brunetki a już po chwili stałam sama na środku wielkiego klubu nie mając pojęcia co ze sobą zrobić
Rozejrzałam się i dostrzegłam barek więc podeszłam do niego i usiadłam na obrotowym krześle
-Cole z wódką poproszę-powiedziałam nieco głośniej do barmana
-Dwa razy-usłyszałam obok i obróciłam się na krześle w stronę od której dochodził głos
-Hanna
-Tate-uśmiechnęłam się
Miał na sobie czarne rurki i biały podkoszulek który lekko opinał się na jego mięśniach
-Widzę że Lola cię zostawiła-przysunął się bliżej aby nie krzyczeć tak do mnie
Skinęłam głową a on pokazał palcem gdzieś za mnie więc odwróciłam się
Między tłumem ludzi dostrzegłam Lole które tańczyła w rytm muzyki i wyglądała dość zabawnie
Barman postawił przed nami szklanki z zamówieniami i spojrzał na mój dekolt po czym oblizał wargi
Tate zauważył to i warknął w jego stronę po czym barman od razu uciekł gdzieś na drugi koniec
Piłam powoli swój napój a gdy zobaczyłam jak Tate wypił wszystko za jednym duszkiem moje oczy rozszerzyły się
-Upijesz się-stwierdziłam
-Wiem-zaśmiał się i kiwnął do barmana prosząc drugi raz to samo
-Czemu się tu przeprowadziłaś-spytał pijąc drugiego drinka tak samo szybko i wiedziałam że po nim będzie już pijany
Wzruszyłam ramionami udając że nie wiem
-Tak po prostu-skłamałam i dokończyłam drinka krzywiąc się na dużą ilość alkoholu na dnie
-Dobrze że trafiłaś na Lole-uśmiechnął się
-Dlaczego?
-Nie będziesz się z nią nudzić-czkawnął pod koniec zdania przez ilość szybko wypitego alkoholu
Skinęłam głową i wstałam odchodząc do wyjścia
Nie chciałam tam być, szczególnie z pijanym chłopakiem którego tak naprawdę nie znałam
Po dłuższym przepychaniu się między spoconymi ciałami innych ludzi i odpychaniu czyiś łap ze swojego ciała wreszcie odnalazłam wyjście
Ale gdy tylko postawiłam zaczerpnęłam świeżego powietrza i rozejrzałam się uświadomiłam sobie że jestem gdzieś na tyłach budynku i wyszłam zamiast głównymi drzwiami, tylnymi
Po karku przeszedł mi nie przyjemny dreszcz gdy chłodne powietrze uderzyło w moje nagie ramiona
Nie wiedziałam w którą stronę mam iść więc rozejrzałam się jeszcze powoli po czym ruszyłam w prawo
Kręciłam się miedzy ciemnymi i dość ciasnymi uliczkami między kamienicami i różnymi starymi budynkami i zaczęłam czuć lekki strach bo wszystko przypominało mi zdarzenia z wakacji w 2012 gdy zginęła Sasha a do tego jedynym dźwiękiem jaki dało się usłyszeć był stukot moich obcasów
Zatrzymałam się gdy nagle usłyszałam czyjeś głosy a przed sobą dostrzegłam 3 różne cienie
-Zabije cie gnojku rozumiesz, spóźniasz się z zapłatą-warknął jakiś głos i wzdrygnęłam się na jego ciężkie brzmienie
-Stary, oddałem ci cały hajs więc zluzuj trochę-odpowiedział ktoś i nagle rozległ się charakterystyczny dźwięk odbezpieczania broni
Zakryłam usta aby nie wydał sie z nich pisk i wbiegłam w podobnej wielkości co teraz uliczkę zatrzymując się przy ścianie
Słyszałam jak ktoś zaczyna biec a za nim inne osoby
Biegi stawały się coraz bardziej słyszalne gdy nagle ktoś wbiegł na uliczkę w której się znajdowałam
Przeraziłam się gdy wysoki mężczyzna zaczął podchodzić w moją stronę
Złapał mocno moje ramie ciągnąc w jeszcze inną uliczkę a z moich ust wydostał się jęk
-Cicho, nic nie rób błagam-usłyszałam jego głos który brzmiał na lekko przerażony i pewny siebie
Po moim policzku spłynęła łza a gdy usłyszałam bieg zbliżający się w naszą stronę chłopak położył moje dłonie na jego biodrach i zaczął mnie mocno całować

[*]- Za granicą, ludzie mają w pokoju wbudowane w ścianę szafy które nazywają "toaletki" 

sobota, 11 października 2014

Prolog

Lato 2012, Nowy Jork, środek nocy

-Sasha jesteś pewna że to tutaj?-ścisnęłam mocniej dłoń przyjaciółki rozglądając się po ciemnej przestrzeni w której nie dojrzałam nic konkretnego
-Nie wiem Hanna-w odpowiedzi usłyszałam jej lekko przerażony jęk
Od dobrej godziny chodzimy po ulicach Nowego Jorku i nie możemy znaleźć drogi do domu
Nigdy nie byłyśmy w tej dzielnicy i jak na środek nocy w Nowym Jorku jest tu przerażająco cicho i spokojnie
Głośny pisk wydał się z naszych buzi gdy usłyszałyśmy dźwięk przychodzącej wiadomości
Zatrzymałyśmy się patrząc sobie w oczy po czym Sasha wyjęła swój telefon z torebki którą przewieszoną miała przez ramie
-To mój-jęknęła Sasha
-Oh no coś ty..-odpowiedziałam jej sarkastycznie gdy odblokowywała ekran
-Nie za późno na samotne spacerki? Myślę że czas się pożegnać-przeczytałyśmy jednocześnie wiadomość
Spojrzałam na swoją przyjaciółkę nie bardzo rozumiejąc o co chodzi ale ta nie oderwała wzroku od ekranu
-Może ktoś się pomylił-szepnęłam
Moja przyjaciółka odwróciła głowę w moją stronę i  zacisnęła usta w wąską linie, patrząc mi w oczy pokręciła przecząco głową
Posłałam jej pytające spojrzenie nie rozumiejąc nic z tej sytuacji
-Przepraszam Hannah-jęknęła a po tych słowach rozległ się głośny huk spowodowany strzałem z pistoletu
Ciało mojej przyjaciółki opadło na ziemie pod moimi nogami a w jednej chwili cisze która była cholernie krępująca wypełnił mój pisk, nawet nie pisk to był przerażający krzyk, wrzask wołający o pomoc
Momentalnie znalazłam się na ziemi tuż obok ciała przyjaciółki i wsunęłam jej głowę na swoje kolana
-Sasha-poklepałam lekko jej twarz mając nadzieje że się obudzi
-Sasha do cholery!-krzyknęłam gdy po kolejnej próbie obudzenia jej nie otrzymałam najmniejszej odpowiedzi w efekcie czego jeszcze bardziej zalewając się łzami
Spojrzałam przed siebie starając się dostrzec cokolwiek co pomogłoby mi w zrozumieniu tej sytuacji. Niestety, nie było nic. Żadnej żywej duszy, najmniejszego światła ani nawet samochodu
Poczułam na dłoni mokrą i lepką ciecz więc wysunęłam powoli dłoń spod głowy brunetki
Powoli przeniosłam wzrok na  dłonie przerażona tym co zaraz mogę tam dostrzec.
Cała zaczęłam się trząść widząc na niej wielką ilość krwi
-Nie, błagam nie-jęknęłam cicho głową opadając na ciało przyjaciółki
Miałam wrażenie że mój płacz staję się coraz głośniejszy mimo iż nikt tego nie słyszy
Przed oczami przeleciały mi się wszystkie wspomnienia związane z nią
To nie mógł być koniec, modliłam się aby był to tylko głupi koszmar z którego wybudzę się a następnego dnia razem z Sashą udamy się na zakupy i będziemy się świetnie bawić. Wszystko będzie naturalnie
Wzdrygnęłam się gdy usłyszałam kolejny dźwięk wiadomości
Otarłam oczy rękawem bluzy i sięgnęłam po telefon przyjaciółki który znajdował się obok jej ciała
-No i koniec, sprawa załatwiona kochanie-wyszeptałam jej treść a po moim ciele przeszedł dreszcz
Nie wiedziałam co się działo, ale jednego byłam pewna, nie czułam się tu bezpiecznie i jak najszybciej chciałam stamtąd uciec